Za czasów studenckich uwielbiałam czytać książki motywacyjne. Byłam wolna, młoda, optymistyczna i lubiłam marzyć o mojej świetlanej przyszłości.
Potem przyszło prawdziwe życie i nie było już czasu na bujanie w chmurach.
Ale doskonale pamiętam jeden poradnik. “4-godzinny tydzień pracy” utkwił mi w pamięci jako niedoścignione marzenie. F. Timothy roztacza w nim wizję bezstresowej pracy z hamaka na jakiejś rajskiej wyspie, w dodatku z drinkiem w ręku. Kto nie chciałby tak żyć?